
Tadeusz Boy-Żeleński - Gdy się człowiek robi starszy
Gdy się człowiek robi starszy Wszystko w nim po trochu parszywieje; Ceni sobie spokój miły I czeka, aż całkiem wyłysieje. Wówczas przychodzą nań żale, Szczęścia swego liczy zaległości, I, mimo tak smutne znamię, Strasznie go chwytają namiętności... Z desperacją patrzy czarną Na swe lata młode zmarnowane, W wspomnień aureolę boską Pręży myśli swoje rozkochane... Z żalem rozważa w swej nędzy Każde nic nie było między nami, Każdy niedopity puchar Każdy flirt młodzieńczy z kucharkami... Wspomni, z jakąś wielką gidyą Swe gruchania, ach, jak idiotyczne, I czuje w grzbiecie wzdłuż szelek Jakieś dziwne prądy elektryczne... Jakąś gęś, z którą do rana Szukali na mapie Anatolii, Jakiś powrót łódką z Bielana Jakiś wieczór pełen melancholii... Gdybyż, ach, snów wskrzesła mara, Dziergana w rozkoszy arabeski, Gdybyż bodaj raz, ach, gdyby Sycić swą CHUĆ, jak sam Przybyszewski!... I wdecha zwiędłe zapachy Nad swych marzeń trumną nachylony, I w letnią noc, w smutku szale, Łzami skrapia własne kalesony...
No comments yet!
Be the first one to show your love for this song